“Dziecko salonu” to zaskakująca powieść modernistyczna, która wyłania się z formacji kulturowej, a następnie ją rozsadza, pozostawiając czytelnika w pewnym zdumieniu. Można ją odczytywać na wielu poziomach: jako krytykę mieszczańskiej moralności, wywyższającą indywidualny bunt, oraz jako opowieść o krzywdzie człowieka i cierpieniu, które determinują życie jednostki i są dziedziczone przez kolejne pokolenia.
Bohaterem i narratorem jest syn fabrykanta mydła, który po powrocie z zagranicy nie może odnaleźć się w mieszczańskiej rzeczywistości. Po próbie samobójczej opuszcza dom i schodzi po drabinie społecznej, poszukując prawdziwego życia i materiału do napisania książki. Odkrywa głównie krzywdę istnienia – swoją i innych. Jest to tak przytłaczające, że bohater przestaje prowadzić zapiski, milknie, a powieść kończy się jego krzykiem.
To nie jest powieść dla dzieci, chociaż to właśnie one są jej bohaterami. To na ich przykładzie najwyraźniej widać niesprawiedliwość i społeczną krzywdę. Co więcej, dzieci są kształtowane przez rodzinę – rodzaj ucisku – są tresowane do pełnienia swoich ról. Odbierane jest im ich człowieczeństwo, tłumi się w nich duchowe potrzeby i wyższe instynkty, aby spełniały oczekiwania rodziców i społeczeństwa. Dotyczy to zarówno rodzin mieszczańskich, jak i proletariackich.
Warto zwrócić uwagę na formę powieści. Choć w zasadzie jest to rodzaj dziennika, wewnątrz znajdują się literackie szkice bohatera, pomysły na powieść oraz późniejsze redakcyjne poprawki (często o charakterze autoironicznym). Z dzisiejszej perspektywy stanowi to intrygujący eksperyment formalny, który późniejszy postmodernizm nie odżegnałby się od niego nawet po stu latach.
Oto tekst powieści (Książkę można też pobrać w formacie epub na czytniki: link):